Pamiętnik z powstania warszawskiego

Z Literatura przedmiotu
Wersja z dnia 17:50, 10 gru 2022 autorstwa Admin (dyskusja | edycje) (Bohaterstwo)

Skocz do: nawigacja, szukaj

Bohaterstwo

  • Żydówka ostentacyjnie udaje Niemkę: "Więc Stefa miała kennkartę na imię i nazwisko Zosi; trochę starsza od niej, ale i tak była utleniona, nie tyle ruda, ile robiąca wrażenie rudawej, w ogóle podobna do Żydówki, tyle że Niemcy na szczęście się na tym nie znali, i na jeszcze większe szczęście Stefa miała wiele odwagi i zbawiennego tupetu; skoro widziała Niemców na drodze — bo chodziła po różnych drogach ze Służewca na dół na Wilanów albo na Augustówkę z tak zwanymi krótkimi towarami, bardzo krótkimi, z agrafkami, z czeską biżuterią, żeby mieć z czego żyć i trochę pieniędzy na zapas — więc jak widziała Niemców, to sama podchodziła, pytała: „ Wie spät ist"?, a wracała zawsze tramwajem, na pomoście ,,Nur fur Deutsche"; raz, jak mnie spotkała w mieście i mieliśmy wracać razem, powiedziała: „Niech pan jedzie ze mną, zrobię panu lekcję pokazową." I rzeczywiście, nie tylko wsiadła przez „Nur fur Deutsche", ale wepchnęła się do przedniej części wagonu, odgrodzonej łańcuchem od reszty, z tłokiem, a tu było luźno, ja też tam za nią, trochę głupawo stałem, ona siedziała i zaczęła się niby to podkłócać z jakąś folksdojczówną o to, że się niby na nią pcha." s. 11-12
  • artysta szmugluje flagę do podziemnego teatru: "Graliśmy tam, pamiętam, kawałek Wesela Wyspiańskiego, Swen grał Stańczyka, we fladze narodowej, którą beztrosko sobie przeniósł w teczce czy w zawiniątku.", s. 12
  • realia walki: "Atak na Chłodną, Ogrodową szedł. Ludzie byli tam już rozstrzeliwani, paleni na stosach na Górczewskiej, na Bema, na Młynarskiej, na Wolskiej. Ci, co bronili z uporem linii polskiego frontu, co i raz mieli odcięte schody, zejścia, leżeli na dachach, na tych czwartych, piątych piętrach, dachy się zapalały, paliły, a oni z dachem spadali w dół. Piec, jak w getcie w 43 na Wielkanoc", s. 14
  • heroizm w ratunku (vs. heroizm w walce):
"Raz krzyk:
— Do odgrzebywania zasypanych!
Zgłosiłem się. Czekamy przy bramie. Odwołują nas.
— Już poszli. Inni. Ale zaraz znów krzyk:
— Pali się Chłodna 39! Kto do gaszenia?!
Wylatujemy. To akurat naprzeciwko. Cały dom pali się. Chyba trzypiętrowy. Wody nie ma. Jest, ale obok, z pompki, trzeba z kubełkami. Przez dziurę w murze. Jest i ziemia do gaszenia. Kobiety latają, pomagają.", s. 16
  • realia walki, bieganie po bombach zapalających: "Łapiemy od nich. Wlatujemy. Pamiętam, że leciałem po tych bombkach. Że po nich deptałem. Bo nie było inaczej jak. Gasiło sieje po drodze. Już dogasające. Cała ta sterta.", s. 17
  • heroizm ratunku:
"Wpadła nagle do schronu sanitariuszka:
— Kto pomoże nieść rannego?
I nagle, po hałasie — i pomimo huków — cisza.
— Nikt nie pomoże?
Było kobiet ileśset. I chyba z tylu mężczyzn. Wszystko znieruchomiało.
— Czy naprawdę nikt?
— Ja pójdę — wstałem.
Nikt się nie ruszył. Wyskoczyłem za sanitariuszką.", s. 18
  • ciągłe ucieczki:
    • "Potokiem. Ze zbombar-dowanych domów. Uciekali na Wolę.", s. 8
    • "Ci sami. Uciekają z Woli.", s. 9
    • "Ja uciekłem dla wszystkiego o dwie kamienice dalej", s. 9
    • "Na ulicy był taki ruch, że ludzie szli jezdniami. Pełno uciekinierów z całej Warszawy. Wszystko, co uciekło z Woli, to tu. Stare Miasto — słynna reduta. (Już słynna.)", s. 27
  • heroizm ratunkowy, przenoszenie rannej pod obstrzałem: "I już ją na nosze kładli. Nie wiem, czy i ja. Ale i ja zaraz byłem jednym z niosących. Chyba od nóg. Bo dostała odłamkiem właśnie w stopę. I pamiętam, że strasznie krew się lała. A nie zabandażowali, bo pewnie nie było czym, a szpital był blisko. W Prochowni. Po schodach leciały za nami jej dzieci i ryczały. Ona jęczała. Wydostaliśmy się szybko na podwórze. Był jasny dzień. Upał. Waliły pociski. Wylecieliśmy truchtem z tymi noszami na ulicę. Rybaki jak ten garnek. Bum! Bum! Wąziutkie przejście koło naszej barykady, aż trzeba było nosze z babą z nogą z lejącą się krwią wziąć jakoś bokiem i przecisnąć. Dalej ten zajazd. Mur. Waliło w ten mur i w te dwie wnęki. Co koło której się szło, to bum! I tak do rogu. Do Prochowni.", s. 44
  • heroizm kuchenny, wyprawa po mąkę:
    • cz. 1: "Przypuszczalnie na trzeci dzień, po drugiej jeszcze namowie tej pani spod filara, namówiliśmy się ze Swenem i poszliśmy na górę. Strach był. Może waliły pociski, ale dalsze. Poszliśmy chyba najpierw po drodze zajrzeć do mieszkania Swena. Sytuacja bardzo się zmieniła. Nie było mowy o otwieraniu drzwi. Ani o drzwiach. Korytarz i mieszkanie nie były już przedzielone. Nawet ścianą. Wszystko było pomieszane, ażurowe od pocisków. Spojrzałem w stronę kanapy. Było jej kawałek widać. Cała przywalona kawałkiem muru. Do mieszkania tej pani dolecieliśmy szybko. Piorunem wzięliśmy mąkę. Ile się dało. I prędko na dół!", s. 47
    • cz. 2:
"Ja krzyczę (pociski walą) i już wychodzę:
— Ja schodzę! Nie chodź!
Nie pomogło. Pociski biły w schody. W te nasze. Ja zwiałem. Stchórzyłem. Swen za moment wrócił zziajany i uśmiechnięty z nową mąką.", s. 52
    • heroizm ratunkowy, dwie grupy osób: "Tym bardziej mi to zaimponowało, że Swen miał zabandażowane kolano, bo coś mu było w kolano, i nie chodził potem (bo z początku to atak) na akcje. Inni — bez mienia powodu, bez tłumaczeń, przykucali, przycupywali prawie za beczkę, za filary, pod prycze. I nie szli. A były całe grupy, co chodziły. Na każde zawołanie. Do rannych. Do odsypywań. Do barykad. Przesuwań. Umocnień. Okopów. Gaszeń . Itd.", s. 52
  • brak lęku przed kulami: "Skaczemy. Pac-pac! Byle nie dać się. Trafowi. Wszystko ważne. Bo leci. Ukosami. Z rozpędów. Pomiędzy murkami. Szszu — brzrzum. Osypy. Tynki. Coś. Rynnowo. Czekać? Nie. Ale byle nie stać. Szszum. Ta góra fruwa, może usiąść... My skoki na ileś, naraz pac! Nic. Uniki. Same... Jak trzeba, w moim mniemaniu. (Z Leszna. Z 1930 roku. Klocki. Na szparach. Nanka obiera kartofle. Ja się dziwię, jak może trafić kulka, przecież ją zobaczę i odskoczę. Nanka na to, że to się nie da. Tu się coś z tego dało.)", s. 58-59

Bibliografia

  • Miron Białoszewski, Pamiętnik z powstania warszawskiego, Warszawa 1987.